Wywiad Andrzeja Marciniaka z dr. Jarosławem Jawnym ukazał się 5 października w tygodniku Angora.

– Gdybym zapytał przypadkowych ludzi na ulicy, czym zajmuje się spondyliatra, to z pewnością niewielu znałoby prawidłową odpowiedź. Wyjaśnijmy więc to.

– Po raz pierwszy nazwy tej użył, nieżyjący już, prof. Gerwazy Świderski, twórca Kliniki Chorób Kręgosłupa we Wrocławiu. Nazwa pochodzi od greckiego słowa spondylos, oznaczającego krążek. W tym przypadku chodzi o dyski, czyli struktury kręgosłupa występujące między trzonami kręgów. Są one zbudowane z galaretowatego jądra otoczonego włóknistym pierścieniem. Stan zapalny dysków lub ich uszkodzenie (dyskopatia) odpowiadają często za dolegliwości bólowe kręgosłupa.

– Stara się pan ulżyć ludziom w ich cierpieniu. Zwłaszcza, że wspomniane schorzenia stały się prawdziwą plagą cywilizacyjną.

– Spondyliatria to moja główna specjalizacja. Choć z wykształcenia jestem specjalistą chorób wewnętrznych, to zajmuję się też terapią manualną oraz ogólnie pojętym wpływem czynników psychicznych na zdrowie człowieka.

– Co jest celem stosowanych przez pana terapii?

– Przede wszystkim pracujemy nad poprawą jakości tkanki łącznej. Wbrew powszechnej opinii, kręgosłup jest utrzymywany w określonej pozycji nie tyle przez mięśnie, co przez aparat więzadłowy. To właśnie prawidłowe funkcjonowanie naszych ścięgien, powięzi, mięśni i kości decyduje o stanie naszego kręgosłupa. Jeśli mamy do czynienia z uszkodzeniem któregoś z tych elementów, zaczynają się problemy.

– Co sprzyja degeneracji tkanki łącznej?

– Istnieje wiele przyczyn. Decydują o tym głównie przeciążenia, ale także zła dieta, niedobór witamin czy nadmiar sterydów.

– Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do pana pacjenci?

– W zdecydowanej większości narzekają na bóle kręgosłupa oraz kolan i bioder. Dla wielu osób stajemy się ostatnią szansą na uniknięcie operacji. Staramy się bowiem podejmować działania o charakterze regeneracyjnym, skierowanym na tkankę łączną.

– Zabiegi regeneracyjne bardziej kojarzą się z medycyną estetyczną, a nie schorzeniami kolan czy kręgosłupa.

– Rzeczywiście. Podawanie osocza bogatopłytkowego, jak i autologicznej fibryny, stosuje się w celu naturalnego odmładzania i regeneracji skóry. W ten sposób poprawia się jej elastyczność, gęstość i napięcie. Podobne zabiegi można stosować w głębszych strukturach naszego ciała. Tym bardziej że przynoszą one wymierne efekty. Poprawa jakości tkanki łącznej już o 10 proc. przekłada się na zdecydowanie większy komfort życia i lepszą sprawność ruchową.

– Jedną ze stosowanych przez pana metod jest proloterapia. Na czym ona polega?

– To przyczynowy sposób leczenia bólu stawów i kręgosłupa. Wyjątkowość tej formy leczenia polega na likwidacji bólu poprzez naprawę uszkodzonej tkanki i jej struktury. Najlepsze efekty daje podawanie gotowego kolagenu MD lub osocza bogatopłytkowego PRP i fibryny strukturalnej I-PRF. Uzyskuje się je w wyniku odwirowania krwi pacjenta.

– U kogo wskazane jest stosowanie takiej terapii?

– Najczęściej u osób cierpiących z powodu uciążliwego bólu kręgosłupa, stawów i więzadeł, będącego skutkiem uszkodzenia, zwyrodnienia i przeciążenia. Dużą grupę pacjentów stanowią też sportowcy, którzy chcą jak najszybciej wrócić po różnych kontuzjach do normalnego treningu.

– Co sprawia, że podanie wspomnianych substancji jest tak efektywne?

– Decydujące jest to, że osocze, fibryna czy kolagen w istotny sposób modulują przebieg prawidłowej przebudowy naprawczej tkanek, ścięgien czy mięśni. Oznacza to, że odrasta zdrowa tkanka, ponieważ prawidłowo stymulowany organizm produkuje nowy kolagen.

– Czy wystarczy do tego jeden zabieg?

– Niestety, nie zawsze. Najczęściej wykonuje się kilka zabiegów. Szczyt przebudowy komórkowej pojawia się po 2-4 tygodniach po zabiegu, ale pełna regeneracja może trwać dużo dłużej. Zdarza się, że trafia do nas piłkarz, który skręcił kostkę i ortopeda zalecił mu kilkutygodniowy odpoczynek. Tymczasem po podaniu fibryny nowej generacji i ból znika już po dwóch dniach, a po tygodniu pacjent może normalnie chodzić. Ważne, żeby chory trafił na terapię możliwie jak najszybciej.

– Jaka jest rola pacjenta w szybszym powrocie do sprawności?

– Bardzo duża. Same zabiegi są bowiem dopiero początkiem leczenia, na które składa się także późniejsze doprowadzanie do równowagi aparatu ruchu, jak i zmiana stylu życia, jeśli jest to konieczne. Chodzi tu głównie o zdrowe odżywianie i ewentualną suplementację witamin i mikroelementów, a także specjalnie dobrane ćwiczenia.

– Na ile skuteczna jest proloterapia?

– Przy założeniu, że pacjent stosuje się do zaleceń dotyczących zmiany trybu życia, to w ponad 90 proc. możemy uniknąć interwencji chirurgicznej. Zmniejszy się też dolegliwość bólowa. Konieczne są jednak cierpliwość i konsekwencja. Przykładowo, ktoś jeździ na rowerze i zablokował sobie mięsień poruszający nogą, co objawia się np. bólem w nocy. Gdy nie będzie z tym nic robił, a jedynie podda się operacji kręgosłupa, to nawet po niej ból nie zniknie. Mam wielu takich pacjentów. Jeszcze lepsze efekty daje połączenie proloterapii z odpowiednią rehabilitacją, co pozwala zwiększyć sprawność stawu nawet o 50 – 80 proc., przy jednoczesnym, znaczącym zmniejszeniu dolegliwości bólowych w stosunkowo krótkim czasie.

– Stawia Pan na samonaprawę określonych struktur, ale przecież proces starzenia się komórek i tak jest nieuchronny. Czy rzeczywiście można oszukać naturę?

– Powiedziałbym, że staram się raczej przywrócić naturalną równowagę. Sami ją zresztą zazwyczaj zaburzamy nieprawidłowym stylem życia, złymi nawykami czy stresem. Moim zadaniem jest sprawić, by organizm zaczął wykazywać naturalne skłonności do samonaprawy. Wiek ma znaczenie, ale nie w każdym przypadku. Przecież czasami produkujemy kolagenu mniej, niż powinniśmy i na dodatek sami sobie szkodzimy. Kiedyś dyskopatia u siedemdziesięciolatka zdarzała się rzadko, a dziś rozpoznajemy ją nawet u ludzi bardzo młodych.

– To znaczy, że terapia ta adresowana jest do wszystkich?

– Można ją polecić każdemu, kto ma jakieś uszkodzenia prawidłowej struktury tkanki. Przykładem są dzieci, które szybko rosną, za czym nie nadąża ich aparat więzadłowy. Efektem są skrzywienia kręgosłupa czy płaskostopie. Takie schorzenia stają się plagą młodego pokolenia. Natomiast u seniorów 80+ bóle z powodu zwyrodnienia są zmorą, z którą teraz możemy sobie radzić.

– Wspomniał pan o możliwościach regeneracyjnych organizmu. Ale czy można np. doprowadzić do odbudowania chrząstki w kolanie?

– Ortopedzi twierdzą, że nie. My widzimy, że przy drugim i trzecim stopniu uszkodzenia prawie zawsze udaje nam się nadbudować ją nawet o 0,5 milimetra, co już przynosi radykalną poprawę i ulgę dla pacjenta. Potwierdza to zresztą wielu ortopedów, z którymi współpracujemy. Zauważają oni, że po czterech-pięciu podaniach fibryny rzeczywiście widać korzystne zmiany w chrząstce, dzięki czemu często można zrezygnować z operacji. Należy jednak wiedzieć, że wspomniane zabiegi trzeba co jakiś czas powtarzać.

– Na ile pomocne może być połączenie proloterapii z tlenoterapią?

– Jeśli chodzi o schorzenia ortopedyczne, to nie ma takiej prostej zależności. Jednak zwiększenie ilości tlenu w organizmie wpływa na lepsze funkcjonowanie wszystkich komórek. Dobrze natleniony organizm stymuluje dodatkowy wyrzut komórek macierzystych. Ich liczba wzrasta nawet 5-7 krotnie. Dzięki temu łatwiej i taniej można przygotować preparaty z krwi do podania. Z terapiami skojarzonymi jest trochę jak z uprawą ziemi. Nie wystarczy tylko siać, ale trzeba orać, nawadniać i nawozić. Bez tego nawet najlepsze ziarno nie da oczekiwanych plonów.

– W jakim stopniu w leczeniu różnego rodzaju bólów związanych z kręgosłupem skuteczna może być terapia manualna?

– Jej celem jest przywrócenie równowagi pracy stawów, mięśni i struktur nerwowych. W oparciu o wyniki badań diagnostycznych szukamy źródła dolegliwości, ślizgów stawowych, uruchamiamy powięzie i więzadła. To całkowicie bezbolesne zabiegi. Jednocześnie uczymy pacjenta nowych zachowań oraz prawidłowych wzorców ruchu. Czasem konieczne jest wspomaganie suplementami. Do obniżenie napięcia mięśniowego wykorzystujemy z powodzeniem np. kannabinoidy (CBD).

– Wspomniał pan, że stosowane przez pana terapie pozwalają wielu pacjentom uniknąć operacji. Jakie jeszcze są zalety typu tego zabiegów?

– Uniknięcie lub odsunięcie w czasie operacji jest najważniejsze. Zachowujemy całość własnej tkanki pacjenta, a nawet najlepsza proteza może zostać odrzucona przez organizm. Ponadto każda operacja wiąże się z ryzykiem i nie daje gwarancji, że dolegliwości bólowe całkowicie ustąpią. Często spotykam pacjentów, u których po operacji dysków doszło do kolejnych przepuklin.

– Pamięta pan jakiś spektakularny przypadek ze swej praktyki?

– Było ich bardzo dużo. Często pacjenci zapisani już na operację traktują nas jak ostatnią deskę ratunku. I zdarza się, że po kilku tygodniach zabiegów operacja rzeczywiście jest zbędna. Skoro pyta pan jednak o przykład, to opowiem o pewnej 26-latce, która miała dużą przepuklinę, dokuczała jej przez dwa lata silna rwa i szykowała się na operację. Po trzech miesiącach naszej terapii mogła odstawić środki przeciwbólowe, a obecnie wytrzymuje bez problemu 8 godzin za biurkiem.

– Może dlatego wielu pacjentów uważa pana wręcz za cudotwórcę?

– Często się z tego śmieję, bo wiem, że to nie ma nic wspólnego z cudami. Najważniejsza jest wiedza połączona z doświadczeniem i pewnymi zdolnościami manualnymi. Zawsze też trzymam się zasady, że metod leczniczych jest wiele, ale zdrowie jest tylko jedno.